Wersja do druku

43 strony: « < 37 38 39 40 41 42 43 >

Avatar użytkownika
Świeżynek
Dzień dobry.

W Łucznikach serii 400 (więc i w modelu 451), które były nieużywane przez dłuższy czas, ze zjawiskiem "zapieczenia" mechanizmu wyboru zygzaka spotkałem się kilkakrotnie. Objaw jest właśnie taki: dźwignia ustawienia zygzaka ani drgnie.

Najczęstsza przyczyna: Wskutek braku smarowania, wskutek użycia nieprawidłowego smaru lub wskutek zawilgocenia i powierzchownej korozji został zablokowany element wyglądający z góry jak kwadrat o boku 20 mm, umieszczony w metalowym "korytku". Z tym kwadratowym elementem jest połączona dźwignia wyboru zygzaka. Po zdjęciu górnej pokrywy widać to mniej więcej za dźwignią wyboru położenia ściegu "lewo-środek-prawo"

Rozwiązanie: Najpierw delikatnie, a potem mocniej postukać w ten element. Ja to robiłem wkrętakiem, pobijanym z wyczuciem młotkiem, możliwie płasko, czyli wzdłuż korytka, w tę stronę, w której w korytku jest wolne miejsce. Dla bezpieczeństwa może lepiej przykładać jakiś kołek z twardego drewna a nie wkrętak. Warto wcześniej potraktować to na krawędziach penetratorem takim jak WD-40 lub olejem maszynowym. Jak już drgnie i będzie możliwa zmiana położenia tego elementu w korytku, to trzeba to rozruszać (już tylko dźwignią zygzaka), wytrzeć w różnych pozycjach, naoliwić, powtarzać wycieranie i oliwienie aż wizualnie nie będzie tam brudu.

Chyba już trzy tak zablokowane Łuczniki serii 400 udało mi się uruchomić tą metodą.

Powodzenia.
Avatar użytkownika
Świeżynek
Bardzo dziękuję za odpowiedź, ale u mnie dźwignia od wyboru strony zygzaga działa normalnie. Mój problem odnosi się do dźwigni A na rysunku. Dźwignia B pracuje bez zastrzeżeń.

--- Ostatnio edytowane 2020-05-07 14:35:53 przez Pavi ---

A jednak udało się. Dziękuję Darku, Twój sposób okazał się bardzo pomocny i faktycznie, zapiekło sie strasznie.

--- Ostatnio edytowane 2020-05-07 15:10:48 przez Pavi ---

Załączone obrazy

Obrazy zostały zmienione. Kliknij przycisk 'Opublikuj' aby zapisać te zmiany!
B A Dzwignia
Avatar użytkownika
Świeżynek
Dzień dobry.

O tym właśnie pisałem. Aby uruchomić dźwignię A (dźwignia szerokości zygzaka), trzeba odblokować kwadratową kształtkę, która jest wewnątrz maszyny zlokalizowana mniej więcej za dźwignią B (dźwignia wyboru lewo-prawo-środek). Kształtkę wskazuję czerwoną strzałką. Załączona fotografia pokazuje wnętrze Łucznika 466, ale specjalnych różnic nie ma.

Właśnie przeczytałem, że pomogło, zanim wysłałem tę wiadomość. Cieszę się. Ale może przyda się jeszcze komuś innemu, więc publikuję. Szkoda by było takiej ładnej fotografii ;-) Nawiasem mówiąc, zdjęcie jest z wnętrza maszyny mojej Najlepszej Teściowej Świata. Maszynę za zgodą właścicielki zawłaszczyłem wiele lat temu i pokochałem miłością odwzajemnioną. Maszynę. Łucznik 466 ever! Ale teściową rzecz jasna też...

D.

Załączone obrazy

Obrazy zostały zmienione. Kliknij przycisk 'Opublikuj' aby zapisać te zmiany!
Avatar użytkownika
Świeżynek
Dzień dobry.
Jestem posiadaczem Łucznika 432 w niezłym stanie odziedziczonego po babci.
Maszyna jest w niezłym stanie technicznym, choć była kompletnie rozregulowana i pierwszy tydzień przygody zajęło mi nie szycie, lecz jej odrestaurowanie - od wymiany silnika, paska, naprawie pedału regulacji prędkości, kończąc na poznaniu całej mechaniki, i jej regulacji. Po tych bojach przyszedł czas na szycie i praktykę zmieszaną z dalszymi pomniejszymi problemami i regulacjami oraz poznaniu maszyny. Koniec końców zdołałem z powodzeniem uszyć na niej kilkanaście fajnych rzeczy - od hamaków i przerabiania śpiworów, po etui, kosmetyczki, pokrowce i pasy narzędziowe.
Całkiem fajna zabawa. I teraz pytanie:

Czy warto posiadając taką maszynę kupić coś nowocześniejszego w budżecie 1000-1500zł?
Czy różnica w użytkowaniu będzie niewielka?

Zaznaczę że nie zależy mi na bajerach typu autostart/koniec, ucinanie nitki czy wymyślne ściegi.
Najwięcej używałbym po prostu ściegu prostego i zygzaka do "pseudoowerlokowania" brzegów.
Łucznik posiada te opcje, jednak zdaje się dosyć kapryśny i szczegóły takie jak np. użycie plastikowych zamienników szpulek czy ustawianie naprężacza nici potrafi skomplikować i utrudnić szycie i doprowadzić nieraz do frustracji.
Czy nowoczesne maszyny są pozbawione tych "zabaw w ustawianie"? Czy to tak słodko wygląda tylko w marketingu?

Pozdrawiam
Miklas
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Nie chcę urazić ale może część problemów z Ł-432 wynika z braku wizyty u speca od maszyn ?

Choć z drugiej strony z tego co pamiętam (dawno nie używałem) naprężacz nici w moim Ł-466 potrafił/nadal potrafi zirytować :nerwus:

Może zamiast 1000 zł coś tańszego w stylu Łucznik 877 (zbiera dobre opinie). Ja niezmiennie polecam Singer 4423.

A co do marketingu , nowoczesnych maszyn etc. szefowa forum opisywała ciekawy problem z nowoczesną Husqvarną. Jeśli dobrze zrozumiałem - dopóki to co pod stopką było w miarę równe i bez wybojów to maszyna zasuwała jak szwedzkie tornado. Ale kiedy pojawiały się nierówności / nagłe różnice w wysokości warstw tkanin etc. to program w maszynie wariował. Jest to gdzieś opisane tutaj.

Przy takim profilu szycia jaki podałeś to może nie ryzykować drogiej skomputeryzowanej maszyny tylko coś analogowego mocnego. Nawet starszego ale zadbanego.

W końcu co to za różnica czy dostanie się wylewu wkurzając się na regulator naprężenia czy na pokładowy komputer :jezyk_oko:

________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
https://www.sferis.pl/maszyna-do-szycia-singer-hd6605-i285510?utm_source=ceneo&utm_medium=referral&ceneo_cid=d0301cba-1364-cb83-63c1-feef1e0e684a

https://www.ceneo.pl/111374483

Niektóre serwisy wysprzedały wszystkie Singery tego typu, ale zostały "koniki" po rabatowych cenach.Właśnie pomgaliśmy w decyzji koleżance twojej, która miała "apetyt" posiadając maminą Karolinę II.
Nowa partia kosztuje tam bowiem 1800-1900 zł. a logika poprawna - im większy był stosunek rabatu do ceny tym bardziej opłacalne były narzuty, ale4 teraz trudniej o części, chociaż nie wszystko rozwalono jeszcze, co elektroniczne, ekonomiczne.
Jednak oprócz bajerów w rodzaju chwytacza obrotowego,igły automatiks,płynnej praktycznie regulacji ściegu do 7 mm trzeba pamiętać, że naprawa komputera to czsami i 600 zł + autoryzowany serwis 150-200 zł, a taniej dostać dobre maszyny w tych cenaczh to historia.

Do dziś one fikcyjnie już tylko istnieją..
Mój Łucznik np. już jest obecny tylko na zdjęciu, rozprowadzony przez BurdaModen już dośćwno, nie posiada właściwie konkurencji, i płatki róż w starym poharatanym piwnicznym pudełku z serwisu gł. właściwie też...
https://www.oleole.pl/maszyny-do-szycia/lucznik-888-izabella-ii-komplet-stopek.bhtml
Wszystko b.drożeje, a mechaniczne mają ceny spoko naprawcze system.
________________________________________________________
Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko bardzo nudne i czasochłonne.
Avatar użytkownika
Świeżynek
No i po wielu latach powracam na forum...
Przez ten czas stałem się posiadaczem Łucznika 466, poszyłem sobie trochę, teraz postanowiłem się zabrać za to poważniej, może w końcu jakieś ubrania, a nie tylko zasłonki, cerowanie, naprawianie... ;)
Łucznik w tym czasie zaczął się zacierać, trafił do piwnicy czekając na serwis, przyszedł deszcz, piwnicę zalało, maszyna stała przez kilka dni w wodzie (byłem poza domem) tak, że praktycznie wszystkie mechanizmy w podstawie były pod wodą...
Po powrocie maszynę rozebrałem, okazało się, że nawet rdzawego nalotu nigdzie nie znalazłem - zalanie jej olejem przed wstawieniem do piwnicy wyszło na dobre. Skrzynia niestety poszła na śmietnik (od wilgoci odkształciła się tak, że musiałem otwierać ją młotkiem), ale za grosze dorwałem inną na OLX.
Przy okazji stwierdziłem, że szkoda mi pieniędzy na wożenie maszyny do serwis, skoro jestem w końcu z wykształcenia automatykiem (a to taki trochę mechanik, trochę elektryk, trochę złota rączka ;) ). Wybebeszyłem całą mechanikę w podstawie maszyny, okazało się, że problemem, który powodował problemy ze swobodnym obracaniem się maszyny była tuleja prowadząca wał do chwytacza. Zrzuciłem chwytacz z wału, rozebrałem wał (jak wspaniała, prosta mechanika!), wyczyściłem (w tulei zebrał się jakiś pył), zmontowałem (trochę zabawy z ustawianiem pozycji chwytacza, ale po jednym wieczorze maszyna szyła jak nowa.
Przy okazji zdiagnozowałem, że naprężacz nici się rozsypuje. Wymieniłem go na nowy z allegro i w końcu nie ma problemów z naprężeniem nici.
Maszyna nadal miała pewne problemy z ruszaniem - startowała mniej więcej w połowie wciśnięcia pedału, najpierw głośno warcząc silnikiem i potem nagle zrywając się do sporej prędkości. Dlatego szukałem dalej. Po zdjęciu paska napędowego okazało się, że moje czyszczenie i smarowanie maszyny było pełnym sukcesem - kręci się praktycznie bez oporu, jeśli zakręcę kołem, to igła (z włączonym transportem i dociśniętą do materiału stopką) samym rozpędem wykonuje 2-3 ruchy zanim się zatrzyma! Za to silnik (Tur 2) nie tylko warczał, ale i stawiał spory opór.
Więc zabrałem się za demontaż silnika. Po rozebraniu okazało się, że komutator jest praktycznie czarny od pyłu ze szczotek. Wyczyściłem go, przy okazji odkrywając, że ten sam pył dostawał się do tulei trzymającej wał za komutatorem i to ten brud powodował ciężką pracę silnika. Wyczyściłem na ile byłem w stanie, złożyłem (pilnując, żeby dociąganie śrub nie spowodowało jakiegoś naprężenia i tarcia - osadzanie wału w miękkiej plastikowej obudowie było kiepskim pomysłem...). Silnik pracuje ze znacznie mniejszym oporem (chociaż nadal wyczuwalnym i większym niż maszyna).
Podsumowując - bardzo pomocne okazało się w moim łuczniku 466 wymienienie napinacza nici, zrzucenie paska i sprawdzenie oporów pracy, znalezienie zacierającej się tulei wału i serwis silnika.
Po założeniu paska okazało się, że... przedobrzyłem. Maszyna startuje co prawda przy najlżejszym dotknięciu pedału, ale startuje od razu z prędkością karabinu maszynowego, a po dociśnięciu do końca osiąga taką prędkość, że igła się rozmywa w oczach...

Na koniec wieczoru postanowił się poddać słynny kondensator w pedale, wylewając na całe wnętrze tak, że jedyne co mi zostało to kupno nowego pedału.

Więc czekam sobie na nowy pedał, a przy okazji zastanawiam się - czy nowy pedał ma szansę bardziej płynnie regulować prędkość i pozwalać na wolniejszy, płynniejszy start? Ewentualnie - czy zostaje mi jakaś alternatywa poza pogodzeniem się i przyzwyczajeniem do prędkości Łucznika, jakiś sposób na zwolnienie go? A może poza wymianą pedału warto też zainwestować w inny (mniej zużyty) silnik?
Próbowałem wstawić regulator obrotów silnika AC w obwód pedału, żeby ograniczyć prąd, ale nie do końca zdało to egzamin - nawet przy puszczonym pedale było słychać "brumienie" z silnika (i, co bardziej niepokojące, z pedału) świadczące o tym, że regulator cały czas puszczał gdzieś impulsowo napięcie. Być może silnik miał za małą moc (regulator do 300W) i trzeba by pomyśleć o jakiejś modyfikacji regulatora obrotów, żeby prawidłowo się "zatykał", natomiast na takie elektrotechniczne przemyślenia zabrakło mi już siły...
Może ktoś eksperymentował z jakimś nieregulowanym dodatkowym rezystorem w obwodzie pedału, żeby ograniczyć zasilanie do silnika?

Przy okazji - gdyby ktoś miał jakieś pytania odnośnie wykonanych przeze mnie napraw w 466, to piszcie śmiało. :)

Avatar użytkownika
Szpec od maszyn
Być może silnik miał za małą moc (regulator do 300W) i trzeba by pomyśleć o jakiejś modyfikacji regulatora obrotów

Nie ma co kombinować, parametry są bardzo dobrze dobrane. Gdy wszystkie części składowe padała są sprawne technicznie, to reaguje na każdą różnicę w naciskaniu pedała, zaczyna od bardzo wolnych obrotów przechodząc płynnie do wysokich - minus to przy niskich obrotach silnik generuje moc znacznie mniejszą od nominalnej.


Może ktoś eksperymentował z jakimś nieregulowanym dodatkowym rezystorem w obwodzie pedału, żeby ograniczyć zasilanie do silnika?

Nie ma co wywarzać otwartych drzwi, po zajęciu się pedałem zgodnie ze sztuką, wszystko będzie dobrze. W omawianym pedale za prędkość odpowiadają dwa stosy węglowe, są to oporniki wykonane z ceramicznej rurki wypełnione cieniutkimi krążkami ze sprasowanego grafitu, ponadto wpływ (niewielki) na prędkość mają nieprawidłowo poukładane lub pogięte blaszki w pedale. Stosy węglowe z czasem przestają spełniać swoją rolę, płytki grafitowe kruszą się zamieniają w pył, dzieje się to stopniowo, regulacja jest coraz mniejsza w końcu są tylko wysokie obroty. W tym pedale najważniejsze części (stosy węglowe i kondensator) są wrażliwe na czas, grafit w stosach rozpada się, uszczelnienie kondensatora parcieje powodując wyciek i zwarcie - jedyne lekarstwo to wymiana na nowe. Stosy węglowe można kupić w niektórych sklepach internetowych czy na Allegro, przy kupnie kondensatora pamiętać, że musi być pojemnościowy przeznaczony do silników.





--- Ostatnio edytowane 2022-10-06 18:01:58 przez bogdan ---
Avatar użytkownika
Szpec od maszyn
--- Ostatnio edytowane 2022-10-06 18:00:47 przez bogdan ---
Avatar użytkownika
Świeżynek
Po weekendzie będę miał nowy pedał - zobaczymy. Mam nadzieję, że faktycznie problem był ze stosami węglowymi i że nowe będą płynnie regulować od wolnych obrotów, a nie od razu start z wysoką prędkością.

43 strony: « < 37 38 39 40 41 42 43 >

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.