Wersja do druku

33 strony: « < 27 28 29 30 31 32 33 >

Avatar użytkownika
Świeżynek
Ja mam:
JANOME easy jeans HD 1800 - To moja ukochana maszyna. Szyje gładko, lekko i przyjemnie. Przeszywa nawet grube warstwy, zero kłopotów. Cichutka i szybka.

Singer simple 3221. Moja pierwsza własna maszyna. Wcześniej szyłam na pożyczonej. Wszystko super, ale to jednak sam plastik. Wyrobiła się po pół roku szycia. Niby ją naprawiłam i wyregulowałam, ale nie szyje już tak jak kiedyś. Stała się głośna. Nie daje rady z grubszymi warstwami, ani z cienkimi, elastycznymi materiałami. Na plus jest to, że maszyna posiada aż 21 ściegów. W tym udający owerloka.

Owerlok Pfaff hobbylock 2.0. Czteronitkowy owerlok. Szału nie robi. Szyje szybko, łatwo się nawleka, ale jest awaryjny. Po prostu odkąd go mam , reglarnie co pół roku jest w serwisie. Do tego trudno mi go wyregulować, żeby ścieg był ładny. Nie wiem, może ja robię coś źle. W każdym razie mam z nim problemy.

Mam też hafciarkę JANOME MC 350e. Ma małe pole haftu, czasami zaplącze nić i trzeba haftować od nowa. Do tego mam program digitizer jr i totalnie nie umiem na nim tworzyć haftów. Do tego moja hafciarka nie czyta pendrive'a, więc nie ma własnych projektów. Marzę o skyline 9, bo ta hafciarka nie wystarcza. Mam chyba jakiś felerny model.

A teraz złożyłam wniosek o dotacje na DG i liczę na to, że w mojej pracowni pojawi się lepszy sprzęt. Ale jeśli nie dostanę dotacji, będę chciała sama zainwestować w owerlok i renderkę. Koniecznie dwie osobne maszyny.

--- Ostatnio edytowane 2018-01-26 15:32:46 przez justynataka ---
Avatar użytkownika
Świeżynek
Będę Ci kibicować w Twoich staraniach o dotację. Też planuję złożyć wnioseko dotację na dg, ale dopiero w marcu-kwietniu, więc bardzo jestem ciekawa Twoich doświadczeń. A może założyłabyś osobny wątek? Stąd nas pewnie wyrzucą, bo to nie na temat.
Avatar użytkownika
Świeżynek
Bardzo ciekawie)
Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
Jako podstawową mam Łucznika Balladynę a Owerlok Łucznik 820-D5.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Już posiadanych maszyn się nie wyrzuca... To trochę jak członkowie rodziny...:D
Ale już nie mam siły taszczyć mojego Ł-466 z szafy na stół. Niech sobie w tej szafie odpoczywa, zasłużył na to. Albo może go wmontować na stałe w blat stołu? Czy ktoś z Was tak zrobił?
Avatar użytkownika
Administrator
Ja nie robiłam ale myślę, że powinno się udać. Z tego co pamiętam z dołu jest tylko jakiś metalowy wał (zwał jak zwał) i ktoś kumaty poradzi sobie z tym.
________________________________________________________
* eTasiemka.net - tkaniny i pasmanteria :) rabat10 - z tym kodem zakupy tańsze o 10%

* Susanna szyje - mój blog :)

Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Jakłucznik - jakaś "złota rączka" na pewno sobie poradzi. Zdaje się, że kiedyś już o tym pisałyśmy, ale nie pamiętam w jakim wątku. Zwykła maszyna walizkowa ma z tyłu dwa bolco-zawiasy (nie wiem jak to się fachowo nazywa, a moje instrukcje starych maszyn powędrowały do nowych właścicieli razem z maszynami), dzięki którym można unieść główkę maszyny, odchylić ją do tyłu i np. wyczyścić "podziemie".Może niezbyt jasno tłumaczę... Przepraszam. W każdym razie takie same ustrojstwo mają maszyny wbudowane w szafkę. Służą do tego samego, co przy maszynach walizkowych, ale również do chowania maszyny pod blat. Myślę, że gdybyś miała dostęp do takich bolco-zawiasów, a pewnie masz przy swojej maszynie, to spokojnie można to przemontować w blat stołu. Myślę również, że bez nich też można to zrobić, wycinając tylko odpowiedni otwór w blacie. W tym przypadku będzie trzeba od czasu do czasu wyjąć maszynę z tej dziury, w celu wyczyszczenia wszystkich części maszyny, znajdujących się pod blatem. A jakie duże będzie pole robocze! Żaden "stolik powiększający pole pracy" nie będzie Cię interesował...
Powodzenia! Napisz, co wymyśliłaś i co z tego wyszło.

--- Ostatnio edytowane 2020-01-06 17:23:30 przez violina64 ---
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Violina, bardzo jasno tłumaczysz, ja to wszystko rozumiem - przecież mój Ł-466 przez kilkadziesiąt lat był wmontowany w bardzo funkcjonalną, praktyczną szafkę, coś w rodzaju biurka. Po przeprowadzce do mniejszego mieszkania trochę mi ta szafka zaczęła nie pasować - bo już stara, podniszczona, bo zajmuje miejsce. No i szafki się pozbyłam, kupiłam walizkę i łucznik z szafkowego stał się walizkowy. I teraz coraz wyraźniej dociera do mnie że to nie było dobre rozwiązanie - lat mi przybywa a sił niestety nie, łucznik wydaje się coraz cięższy:(:(. Jeśli któreś z moich dzieci zechce go zatrzymać jako pamiątkę rodzinną - to się ucieszę. Jeśli dzieci go nie zechcą - to po prostu sprzedam i zachowam wspomnienia:):). Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw doszłam do wniosku że wmontowanie łucznika w stół to raczej zły pomysł - mój stół szyciowy jest od czasu do czasu potrzebny do "powiększenia pola biesiadowania" bo rodzinę mam dużą:):). Jak widzisz Violina - jestem bardzo niezdecydowana - chyba jeszcze nie wiem czego chcę. Dziękuję za wszelkie podpowiedzi:):).
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Sprzedawanie Ł466 to chyba najgorszy wariant. Dużo kasy z tego nie będzie (raczej) a pozbywamy się konkretnej maszyny.

To już lepiej zakonserwować/nasmarować i schować gdzieś na dno szafy.

Ja bym jednak pokombinował z szafką , jest tego trochę na różnych portalach.

Ewentualnie stół w którym byłby Łucznik - to wycięcie w blacie w które byłaby wstawiana maszyna. Myślę że stolarz bez problemu dorobiłby kawałek deski który byłby wstawiany w to wycięcie zamiast maszyny na czas świątecznej konsumpcji i mamy równy blat. Na to obrus i gotowe :)

A po świątecznych konsumpcjach to tylko łucznik z nożnym napędem - do spalania sadła :D


--- Ostatnio edytowane 2020-01-08 23:37:57 przez Benedek ---
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Benedek, z napędem nożnym to tylko przedwojenny Singer w rodzinie się ostał, przypadł mu zasłużony odpoczynek u córki:):). A zamiana łucznik-deska i odwrotnie też mi błądziła w myślach, nie myśl że nie:).

33 strony: « < 27 28 29 30 31 32 33 >

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.