Wersja do druku

3 strony: < 1 2 3 >

Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
To tak, jak ja ;-)

Ania
________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.

http://uczeremchypl.shoper.pl/

http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/

Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
Wiem że nie jest łatwo ale spróbuj poszperać w necie, albo wpisz na niektórych stronach swój adres e-mail to będą informacje przychodzić na pocztę z nowymi ofertami , które właśnie ktoś zamieścił np taka strona jak www.jooble.com.pl wskakują tam informacje chyba z wszystkich stron z ogłoszeniami które się pojawiły
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
Myślę też że ITA nie miała złych intencji opisując częstą rzeczywistość, ja też nie byłam pewna bozeno czy dobrze Cie rozumiem bo odpowiedziałaś na artykuł w którym poszukiwane są krawcowe do pracy w Anglii no i właśnie ten wpis że w Polsce nic się nie opłaca nie wiadomo było co autor miał na myśli pisząc to :D,a poza tym sądzę że wszystko zostało już wyjaśnione i nie musisz się obawiać że pomyliłaś strony :), jeżeli nie masz daleko do Poznania zadzwoń tam
http://poznan.gumtree.pl/c-Firmy-Uslugi-inne-uslugi-szycie-W0QQAdIdZ337013924
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Nie bądz na mnie zła, Napisałam tak tylko dlatego że twoja wypowiedz tak brzmiała, że byłam pewna że szukasz pracy za granicą. Wiem i często spotykam się z taką opinią że ludziom się wydaje że jak już kogoś stać na wczasy w USA to chyba jest bardzo bogaty i napewno nie wiadomo skąd. Ja pochodzę z bardzo biednej alkocholickiej rodziny , Pewnie moje życie wyglądałoby podobnie gdyby nie to że jako młoda kobieta (17 lat) poznałam prawdziwego Boga. Wiem co sobie pomyślicie że może sekta lub jakaś organizacja ale nic z tych rzeczy . Po prostu zaczełam żyć tak aby się Jemu podobać i Jemu służyć. Skończyłam szkołę zawodową a później liceum i zawsze staram się gdzieś pracować , Mój mąż pracuje w państwowej firmie przez 25 lat ale nigdy nie siedzi bezczynnie zawsze znajdzie się poza tym praca dla mężczyzny.Wszystko co posiadamy to jest praca naszych rąk . Wiem że przy takim trybie życia jak nasze idzie nawet coś odłożyć na wczasy. Nie pijemy nie palimy a ile pieniędzy ludzie puszczają z dymem . Policzcie jak bym paliła ja i mój mąż albo jakiś inny lekki nałóg to policzmy paczka kosztuje ok 10 zł średnio razy 2 dziennie czyli 20 zł razy 360 dni w roku daje wynik 7200. No tyle to kosztowały bilety do USA czyli rok bez nałogu. Po ślubie jestem już 21 lat i od 23 lat prowadzę takie życie. Bóg mi błogosławi i mogę to śmiało powiedzieć.
Więc jak widzisz to że mnie stać nie świadczy o tym że nie znam co to bieda. W dzieciństwie jej zaznałam sporo. Sa rózne sytuacje w życiu, spotkałam się nawet z takimi że ludzie żyją z zasiłków a zdrowy chłop nie pracuje bo mu się nie opłaca, do tego pali papierosy i od czasu do czasu zagląda do kieliszka a w domu bieda. Nie zrozum mnie źle bo nie piszę tu o Tobie, nie znam twojej sytuacji i przykro mi że znalazłaś sie w takiej trudnej sytuacji. Najgorzej jest jak bobieta musi wziąść na siebie trud utrzymania rodziny , ale i tak bywa w życiu.
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
dopiero przeczytalam ten watek i musze sie wypowiedziec
w Polsce prowadzilam szwalnie przez prawie 15 lat i musze przyznac ze Polak w Polsce pracuje calkowicie inaczej
szwaczki wiecznie przebywaly na zwolnieniach lekarskich stale cos mialy pilnego do zalatwienia i co jakis czas sie zwalnialy kazdego dnia przynajmniej jedna byla nieobecna do pracy jak mialy na 7 godz. to o 7 byly ale prace zaczynaly ok.7.10 10 minut trwalo przygotowanie sie do pracy , natomiast koniec pracy zamiast o 15 -to juz 5 minut wczesniej robila sie luzna atmosfera szykowaly sie do opuszczenia zakladu
zdazalo sie ze w czasie pracy odbieraly tel. komorkowe czy smsy prywatne-jak tylko widzialy ze mnie akurat nie ma.
naprawde trzeba bylo stale pilnowac i nadzorowac.Jakos o tym np. ze produkcja nie zmiesci sie w ustalonym terminie ( bo np. jednej tydzien nie bylo w pracy ,cos zle zostalo odszyte i trzeba bylo popruc i poprawic)nikt sie zbytnio nie przejmowal ale na koniec miesiace stale prosby o podwyzki-nagminne
W koncu zamknelam w Polsce zaklad
obecnie jestem za granica w Belgi i sama pracuje w zakladzie produkcji odziezy
i tutaj dopiero widze jak pracuja panie - i to rodowite belgijki
prace zaczynamy o 7.30 i wszyscy przychodza na tyle wczesniej zeby sie przygotowac do pracy -o 7.30 to juz pracuja maszyny tak samo jest z koncem pracy jest on o 16.30 i do samej 16.30 babki wydajnie szyja
jezeli ktos cos zle przeszyje szybko od razu poprawia nie liczy na lud szczescia ze moze to przejdzie
z toalety kobiety kozystaja w miare mozliwosci tylko na przerwach przerwy sa oznaczane sygnalem i nie ma mowy zeby ktos zaczal prace pozniej
jezeli sie ktos spozni a bardzo sporadycznie to sie zdaza wtedy zostaje po pracy i odrabia nawet jezeli to bylo 5 min albo odrabia kosztem swojej przerwy
a jezeli chodzi o zwolnienia lekarskie to na 100 osob moze jednej nie ma
bardzo sporadycznie kobiety kozystaja ze zwolnien lekarskich a nawet jak choruja np na grype -to 1 lub gora 2 dni i biorac lekarstwa jest juz w pracy
a prawie nie slyszalam (a pracuje w tym zakladzie juz 6 rok)zeby jakas kobieta zwalniala sie bo np. dziecka nie ma z kim zostawic lub dziecko chore jakos potrafia sobie to zorganizowac bez wiekszej tragedi- tutaj zwolnienie lekarskie na dziecko jest bezplatne a zwolnienie lekarskie pracownika nie jest platne 100%

i wcale nie ma zadnego rygoru u mnie w pracy jest bardzo mila i sympatyczna atmosfera szef na szwalni przebywa moze kilka minut w ciagu dnia do wszystkich zwraca sie po imieniu i pracownicy tez do niego mowia po imieniu -produkcji pilnuja 2 brygadzistki i jakos nie trzeba nad nikim stac i pilnowac
wszyscy wiedza co maja robic i robia to najlepiej jak umieja a przy tym nie przekraczaja pewnych granic -wiedza co im wolno a czego nie wolno i tego przestrzegaja
Jest bardzo duza roznica -u nas w Polsce pracownik dba tylko o siebie nie obchodzi go dobro zakladu
natomiast za granica pracownik dba nie tylko o siebie ale rowniez zeby dobrze funkcjonowal zaklad przynajmniej jest tak w zakladzie gdzie ja pracuje
i w zeszlym roku zaklad swietowal 50-lecie






Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
Bo w Polsce lubimy narzekać ;-)

Nawet jeśli próbujemy tego unikać, to osaczają nas media szukające za wszelką cenę negatywów - bo to się dobrze sprzedaje ;-) A my to łykamy ;-)

No i jeszcze jedno - zarobki i ich siła nabywcza.

To pierwsze zależy od pracodawcy - to drugie już nie.

Jeśli w Polsce dzięki mojej dobrej, wydajnej i porządnej pracy będę mogła zarobić miesięcznie o 100 zł więcej - to w sumie na wiele mi to nie wystarczy. Po 5 miesiącach odłożę 500 zł i albo wydam je na pierdoły, albo na spłatę długów, albo na 2 pary porządnych butów :-( Jeśli w "strefie euro" będę mogła zarobić 100 euro miesięcznie więcej - to po 4 - 5 miesiącach odłożę 500 euro - to naprawdę trudno wydać na pierdoły, można kupić 4 do 6 par porządnych butów, albo - co najbardziej ekscytujące - opłacić sobie tygodniowe wakacje w ciepłych stronach.

Czuć różnicę...

Dlatego za granicą tak popularna jest praca na część etatu - nie obciąża i nie kradnie życia jak praca na pełny etat, a korzyści są wymierne.

Ania

--- Ostatnio edytowane 2012-01-06 23:25:04 przez czeremcha ---
________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.

http://uczeremchypl.shoper.pl/

http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/

Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
na to trzeba patrzec z innej strony
jezeli zarabia sie w euro to i utrzymanie jest w euro nie da sie mieszkac w PL i pracowac za granica
a jezeli mieszka sie i pracuje za granica to jest co prawda dobra wyplata za prace ale tez trzeba wziac pod uwage ze zycie tez jest w euro oraz wynajem mieszkania i utrzymanie np. auta a to nie male kwoty
ale i tak zyje sie duzo latwiej za granica niz w PL
tu gdzie obecnie mieszkam czyli w Belgii-nikt nie narzeka i nie kombinuje jak tylko byc na zasilku
tu wszyscy pracuja nie narzekaja bo tak ma byc i koniec
nie wiem moze obracam sie w takim srodowisku ale prawie wszyscy z mojego otoczenia za granica to optymisci
a to duzy plus bo majac do czynienia na co dzien z osobami ktore wiecznie sie urzalaja,narzekaja i stekaja mozna szybko samemu popasc w dolek
Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
a o pracy na czesc etatu za granica nie slyszalam
jak sie wtedy utrzymac?
chyba ze sie mieszka samemu bez rodziny u kogos w wynajetym pokoju
ale to wtedy jest pobyt na chwile bo tak dlugo zyc sie nie da
a jezeli na chwile to to zadna praca a wlasciwie mozna to porownac do pracy sezonowej -dorobic raz na jakis czas
Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
Beato - o tym właśnie piszę - o zarabianiu i wydawaniu w euro, osobno o zarabianiu i wydawaniu w złotówkach.

W Irlandii mieszkaliśmy z mężem przez 4 lata więc wiem, jakie są koszty życia w tym kraju, który uchodzi za najdroższy kraj Unii Europejskiej. Wypłaty starcza i na wynajęcie mieszkania, i na normalne życie, i na wyjazdy zagraniczne, i do tego pieniądze "same" się odkładają. Że kraj najdroższy - to by się zgadzało - w każdym kraju europejskim, w którym byliśmy, ceny w sklepach, kawiarniach i restauracjach były niższe niż w Irlandii.

Utrzymanie samochodu? Paliwo relatywnie 4 razy tańsze niż w Polsce. Ubezpieczenie samochodu? Relatywnie porównywalne. Czynsze? Relatywnie porównywalne i niższe niż w Polsce. Opłaty za prąd i gaz? Relatywnie niższe niż w Polsce.

Relatywnie. Szybko oduczyliśmy się przeliczać. Inaczej człowiek by zwariował i żył na makaronie z puszek.

Co do pracy na part-time, czyli w niepełnym wymiarze - w Irlandii jest bardzo popularna. Głównie wśród studentów i mężatek. Nie absorbuje, a daje pieniądze na konkretne przyjemności. Skoro pensja męża wystarcza z powodzeniem na utrzymanie rodziny, to gdy dzieci już podrosną, dodatkowe pieniądze na własne wydatki są tylko czystą radością ;-)

Mój mąż nie miał pracy przez 4 miesiące, zaostrzyliśmy kontrolę wydatków /bez przesady, wciąż raz w tygodniu wybieraliśmy się na kawę i ciastko do kawiarni, wciąż jeździłam do pracy autobusem i nie jedliśmy tylko przecenionych produktów/ i okazało się, że nasze oszczędności pozostały nienaruszone.

Nie znaczy to wcale, że życie tam jest różowe. Na pewno inaczej wygląda życie urodzonego i wykształconego na miejscu Irlandczyka, inaczej - Polaka, a jeszcze inaczej - niewykształconych i niezaradnych życiowo i Polaków, i Irlandczyków.

Ale... Moja córka pracuje 20 godzin w tygodniu, ma dwuletniego synka, którym zajmuje się ojciec - bo stracił pracę jako budowlaniec i postanowili, że to on zajmie się domem ;-). Mają dopłatę do czynszu - żyją sobie normalnie i jeszcze odkładają niewielkie pieniądze ;-)

A inna rzecz, że mojej koleżance z pracy, pracującej na pełny etat 21-letniej Irlandce, mieszkającej z rodzicami, konto pustoszało na ponad tydzień przed wypłatą. I narzekała, że jej mało. Kwestia wyboru, na co się wydaje... I to ona właśnie, a nie ja, mój mąż czy moja córka, spóźniała się do pracy, przychodziła do pracy na ciężkim kacu, spędzała masę czasu na pogaduszkach w trakcie pracy... Kwestia mentalności... My pojechaliśmy do Irlandii _pracować_. Ona po prostu tam żyła.

Ania



________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.

http://uczeremchypl.shoper.pl/

http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/

Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Nawiązując do tego co pisała zapobeata
Przed tym zanim otworzyłam swoją pracownię, pracowałam parę lat w zakładzie produkującym garnitury . Do szału doprowadzała mnie organizacja pracy. Niby miała się praca zacząć o 7 , a tak naprawdę o 7 to dopiero dziewczyny robiły sobie kawę i omawiały co tam w domu, dzieci, bla bla bla...Pani która miała rozdzielać pracę miała ruchy śpiącej królewny i zdarzało się że pierwszą marynarkę dostawałam gdzieś po godz.8 (wyjątkowo mnie nie lubiała bo zwróciłam jej uwagę , więc robiła to specjalnie) Ale najgorzej było pod koniec pracy .Przynosiła mi prace 5 minut przed końcem z poleceniem majstrowej że ma być dziś skończona. Czyli siedzenie po godzinach za darmo bo szef nam nadgodzin nie płacił tylko akord. W końcu moja cierpliwość się skończyła,bo siedzę w pracy 10 godzin a przez ten czas dostanę tak podzieloną pracę że uszyję 3 marynarki (1 się szyje 2 godz) czyli teoretycznie w 8 godz mogłam uszyć 4szt a szyłam 3 szt w 10 godz. Gdzie sens , gdzie logika. Myślałam że szef mnie zrozumie , w końcu to jego zakład a prąd kosztuje.Po co trzymać ludzi tyle godzin jak można zrobić więcej w krótszym czasie ? Dodam ze majstrowa miała płacone za godziny a nie akord więc była zadowolona z takiej sytuacji i ją popierała. Szef mnie posłuchał i Pozwolił mi abym mu udowodniła że mogę pracować wydajniej. Pani od wydawania produkcji dostała nakaz abym dostawała pracy tyle ile naprawdę potrzebuję i potrafię uszyć. Nie powiem aby moje ,,koleżanki" były tym zachwycone. pracowałam 8 godz i do tego szyłam więcej . To był miesięc w którym bez żadnej dodatkowej godz i z wszystkimi wolnymi sobotami zarobiłam najwyższą wypłatę w tym zakładzie. Najlepszy miesiąc i ostatni. Z końcem miesiąca zostałam natychmiastowo zwolnina. No jak pracodawca ma takie podejście to co się dziwić pracownikom.

--- Ostatnio edytowane 2012-01-07 23:40:52 przez ITA ---
________________________________________________________

3 strony: < 1 2 3 >

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.