Wersja do druku

3 strony: < 1 2 3 >

Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
Ja rozumiem Pana, ze to biznes itp. i absolutni nie krytykuje Pana pod tym wzgledem.

Zastanawiam sie tylko w ktorym momencie Pana rola sie konczy? Czy jest Pan agencja zatrudniajaca obcokrajowca i delegujaca go do pracy w innych polskich firmach? Czy zalatwia Pan po prostu prace i transport?

Pytam bo ciekawi mnie co sie dzieje z takim podroznikiem kiedy np po okresie probnym zostanie zwolniony bo tak jak pisaly dziewczyny wczesniej potrafi tylko zszyc kolnierzyk? Ma jakas ochrone? Mozliwosc powrotu do kraju?
Avatar użytkownika
Świeżynek
Już spieszę z odpowiedzią:

1. Oczywiście w Bangladeszu / Indiach są szwaczki typowo wielko-seryjne, taśmowo szyjące tysiące powtarzalnych elementów i wyspecjalizowane w jednej tylko czynności. To takie, które szyją dla wielkich sieciówek.
2. Zapewniam jednak, że osóby, spośród których my rekrutujemy kandydatów do Europy, to osoby UNIWERSALNE -potrafiące szyć kompletny element z róznych materiałów i na różnych maszynach. Zawsze z przyszłym pracodwawcą uzgadniamy bardzo szczegółówo wymagania co do pracowników, pożądane umiejętności pracy na konkretnym materiale i na konkretnych maszynach oraz wymagane normy pracy.
3. Z uwagi na stosunkowo wysokie koszty infrastruktury i organmizacji pracy wielko-seryjnej - taśmowej w porównaniu do kosztów pracy ludzkiej, przeważają tam zakłady zakłady średnie i małe. Po prostu bardziej opłaca im się zatrudnić kilkadziesiąt szwaczek więcej, niż inwestować w system taśmowy (poza gigantami odzieżowymi oczywiście).
4. Nie jesteśmy i nie będziemy agencją pracy tymczasowej. Osobiście uważam,że ten model zatrudniania się wyczerpał (i chyba dobrze). Obecnie pracodawcy szukają pracowników na dłużej- na wieloletnie kontrakty.
Zakres naszych usług obejmuje więc:

• Selekcję i dobór kandydatów z Bangladeszu lub Indii,
• Wsparcie merytoryczne przy procedurach administracyjnych – legalizacja pobytu,
• Transport lotniczy do Polski,
• Gwarancję na zatrudnienie pracownika
5. W przypadku rozwiązania z pracodawcą umowy o pracę, pomagamy pracownikowi w znalezieniu innej, w zawodzie lub poza nim.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Rafał Wojciechowski
2018-04-10 17:28:585. W przypadku rozwiązania z pracodawcą umowy o pracę, pomagamy pracownikowi w znalezieniu innej, w zawodzie lub poza nim.
Rozwiązanie umowy z pracodawcą - czyli że inicjatorem rozwiązania umowy jest pracownik, zwolnił się bo coś mu się nie spodobało, dobrze myślę? I teraz firma którą Pan reprezentuje "bierze w opiekę" tego już nie-pracownika, pomaga mu znaleźć zatrudnienie - nawet poza zawodem? Czyli reprezentuje Pan firmę pośredniczącą również w poszukiwaniu pracy? Jakieś to wszystko trochę zawiłe jest:(:(
Avatar użytkownika
Świeżynek
Informuję, jak następuje:

1. Nie można wykluczyć przypadku, że umowa o pracę może być rozwiązana z inicjatywy pracodawcy lub rzadziej - pracownika. Nic w wtym wyjątkowego, choc to rzadkie przypadki.
2. W takim przypadku, po konsultacji z byłym pracodawcą co do powodów rozwiązania umowy o pracę oraz po rozmowie z pracownikiem, taka osoba powraca na rynek pracy. I jeżeli świadectwo pracy i uzyskane referencje są w porządku, to taką osobę możemy zarekomendować innej firmie w branży odzieżowej lub innej. Z powodzeniem działałmy również w innych sektorach gospodarki, takich jak: przetwórstwo spożywcze, produkcja, branża czystościowa, budownictwo - wszędzie tam gdzie aktualnie potrzebne są ręce do pracy.
3. Chyba to oczywiste,że w pewnym sensie czujemy się odpowiedzialni za osoby przemierzające pół świata, aby móc pracowac w Polsce i nie chcemy zostawić ich na tzw. lodzie.
Avatar użytkownika
Świeżynek
Zapomniałem dodac, że BG Coonsultancy Basu Group jest pełnoprawną agencją pracy (nr 15285).

--- Ostatnio edytowane 2018-04-11 10:53:01 przez Rafał Wojciechowski ---
Avatar użytkownika
Zaaklimatyzowany
Ok, mnie te wyjaśnienia przekonują :)

Chociaż osobiście bym wolał żeby rosły stawki dla Polaków niż były zaniżane przez sprowadzaną tanią siłę roboczą.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Zwłaszcza, że po chińczykach i transporcie z zagranicy musimy poprawiać ze trzy razy jak Łucznik i - bardzo miły serwis firmowy, który mając wynalazki i chcąc dostąpić - "oszczendajonc" standardów zagramanicznych (gramotykę blądynek proszę przerobić po polskiemu :D)stracił u mnie na serwis door to door z 600 zeta.

Na pierszy ogień po Zigzackjang :angel: idzie np. bębenek, nie pasujący po włożeniu i wyjęciu do uniwersalnych koszyczków.
Inna świetna machina - 5 nitkowy owerlok polski, lepszy od chińskiego Merrylocka(ten nie miał naprężeń... w ogóle,kody dziwne bo na minusie nie na zerze) ale i tarczki jak by całkiem po prostu intuicyjnie - sorry, to true story - wytypowałam jako zepsute.Oddałam, za wszelkie skarby.) Maszyny były ... trochę niedokręcone, po odnalezieniu właściwych śrubek i profesjonalnym dokręceniu w zakładzie, bo owerloków tej klasy bez maszyn optycznych dokręcać się... nie da, mechanizm na 3 dolne szydełka musi przeprowadzić 3 dolne nitki na milimetry oddzielone od siebie a na 7 mm dwie igły. Wszystko musi działać bez zarzutu, więc decydują ułamki centymetra. Już się bałam, że będę musiała pozbyć się i tej fajnej maszyny, żeby nie dostać ataku serca, ale się udało. Co mechaniki- to wyobrażenia jak to wszystko chodzić powinno są często z poprzedniego wieku.
Polacy nie inwestują chętnie w przemysł odzieżowy, bo na Zachód i tak ich nie stać, a do szycia wystarcza stebnówka i jakiś tam zigzak. Zachód ma z kolei wymagania, ale za nieludzkie ceny. Itede, itepe.
Jak już wszystko dokręcimy, pojawiają się kłopoty natury sprzętowej - akcesoria zachodnie to drożyzna, a plastik chiński rozpadł mi się od...patrzenia. Przepraszam, aloe to nie zabawne przekłamanie, raz tą stopkę zakładałam celem demonstracji jak ma to działać. I bęc.
Tym bardziej, że wielkie firmy europejskie, ale i inne- Marks i Spencer, Janome.. też produkują na Wschodzie.
Ale jak- zwykłe booble są traktowane jako innowacje.
Niemiecki piękny misiek sztuczny -bez ani jednego owerloka na podszewce. Z wystawy ściągnięty, i indygo!!! Wzięłam moją problematyczną firmowo maszynę nagle do krawiectwa trudnego i przeszyłam zygzakiem.
Chińskie dresy, byle jak zszyte renderką, z materiału made from dooperela przetrwał trzy miesiące, podobnie jak dwa plecaki Jedyne co się opłacało kupić z nowoczesnych udogodnień polskich (krany będę naprawiać po trzech latach, bo wylewki padały po 3 miesiącach, rzemieślnicy polscy nie mieli złudzeń w kwestii wyrobu blachy i eksperymentowali ostro z plastikiem. Z blachy to bynajmniej nie jest)
Tak że witamy Bangladesh domowy, z Indii mam fajną maszynowo metalizująco haftowaną kieckę z prawdziwej bawełny. Jakkolwiek cienkie jedwabie,do sari FAJNE, nie nadają się na rynku polskim zimą do niczego, może do Włoch. Za to są PIĘKNE.
No i mamy prąd antyekologiczny , ale rzondowy na efekt cieplarniany,aczkolwiek jako demotywator.
Cała Europa wie już co znaczy znak made in PRC (People Republic of China).
Aczkolwiek wystarczą czasami tanie zamówienia,i świadectwo,że za takie pieniądze nie znaleźli się do pracy Polacy - i wjazd do Polski czy wizę niemiecką dostaje TYLKO zaprzyjaźniony z szefem Wietnamczyk, albo chińska pokojówka. Musi to jednak przejść przez polskie UP.
Ogłoszenie wygląda zatem tak: potrzebny kucharzkucharz (to tłumaczenie zdaje się, z wietnamskiego)i dyrektor firmy blabla, pensja 1500 zł. Albo - wymagany język chiński.
Może dlatego, że w Polsce NIE MA (Okej - czy nie było)innych ogłoszeń o pracę, warszawiacy intensywnie zaczęli uczyć się ... chińskiego, i szkoły językowe zaczęły ten język oferować powszechnie w stolicy, powiedzmy jako... snobistyczny ..eee w UP.....eee... potwierdzalny ...dający pracę Polakom hahahahahaha iiii Chińczykom ....eee...nie... ?Wymóg pracowniczy :D
Kończę, resztę doślę z budki internetowej w dżungli, mam nadzieję, że uda mi się dojechać do Bangladeshu czy Bengalu, odwiedzę inne Tygrysy, także te chińskie, nadmiernie Yang i zaoferuję szkolenia, bo jako pani w wieku 40z chorym w korektorze kręgosłupem, zdemolowanym przez lekarzy i rehabilitowanym drakońską metodą na siłowni mady by old Chinese box&other technics (widzicie, że coś dobrego ten kraj ma jednak w sprzedaży :D) do pracy nikt mnie nie chce zatrudnić. A tak obejrzę kawałek świata. O dziwo - na kasie w markecie wytrzymała siłą woli pani w średnim wieku, z uszkodzonym sytemem nerwowym w kręgosłupie , tak że jestem dobrej myśli . Jak nie ekonomia i rachunek inwestycyjny made in Deutschland powiązany z biegłymi 3 - ma językami, to może tak wyjdzie.
Kocham modę rockową i kostiumy, może w od neolitu w Polszcze to dalekie - choć też skóry i do tego nowatorski jeans .
Choć w międzyczasie to już mówię trochę po chińsku, a w śpiewanych wierszach wietnamskich jestem zakochana. Nie wspomnę o poetyce zen w japońskich 13 zgłoskowcach.
Spadam...
Koma

--- Ostatnio edytowane 2018-05-20 19:04:55 przez Koma ---
________________________________________________________
Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko bardzo nudne i czasochłonne.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
hihihi

Mieliśmy intuicję :angel:
Nadam jeszcze jeden wątek bo tu już niewiele osób zagląda, na forum mało zostało nieskomentowanych X50 przez aktywnych forumowiczów w off topie, albo książkowym wątku, aczkolwiek jak to zwykle bywa w przypadku wątków starych te też oblookane są ze 100 razy, ja się wypisałam i wydenerwowałam, co należało i koniec.

Co znalazłam - zajawkę książkową:
Bangladesh...
---------------------------------
Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo
Dobra prezencja bywa kluczem do sukcesu, a metka na ubraniu ma znaczenie. Czasem to kwestia życia lub śmierci. Dla niektórych...dosłownie.


Blisko 1200 kobiet i mężczyzn zabitych pod gruzami Rana Plaza. Spalona szwalnia w Ashulii, w której pewnego wieczoru zamknięto pracowników na wyższych piętrach, by z płonącego budynku wynieść najpierw zawartość magazynu na parterze. Oburzające. Ale na miano skandalu zasługuje dopiero to, że za spodnie czy sukienkę, które w Bangladeszu uszyto za 10 zł, w polskim centrum handlowym musisz zapłacić dziesięć-piętnaście razy więcej. Marek Rabij, dziennikarz działu gospodarczego tygodnika "Newsweek Polska" w maju 2013 roku - tuż po zawaleniu się Rana Plaza - pojechał do Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się w Bangladeszu ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Rok później powraca na dłużej do banglijskich slumsów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy katastrofa z 24 kwietnia 2013 r. wpłynęła jakoś na funkcjonowanie globalnego przemysłu odzieżowego.
I jeszcze jednaksiążeczka z mojej ulubionej księgarni, tym razem o wersji audio

Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo. Audiobook – opis wydawcy
Dobra prezencja bywa kluczem do sukcesu, a metka na ubraniu ma znaczenie. Czasem to kwestia życia lub śmierci. Dla niektórych – dosłownie. W 2013 roku zawalenie się budynku Rana Plaza, w którym mieściły się fabryki szyjące ubrania dla zachodnich firm, zwróciło oczy całego świata na przemysł odzieżowy w Bangladeszu. Wielu z nas po raz pierwszy usłyszało o halach niespełniających żadnych wymogów bezpieczeństwa i przemęczonych pracownikach, którym na każdym kroku grozi utrata zdrowia, a nawet życia. Zachodnie organizacje pozarządowe nie kryły oburzenia z powodu głodowych pensji szwaczek, a szefowie koncernów tłumaczyli, że nie wiedzieli, w jakich warunkach produkuje się ubrania dla ich firm. Marek Rabij pojechał do Bangladeszu kilkanaście dni po zawaleniu się Rana Plaza. Rok później – gdy ucichł szum medialny wokół tragedii – powrócił do Dhaki, aby lepiej poznać życie pracowników tamtejszej branży odzieżowej. Rozmawiał ze szwaczkami, próbował spotkać się z dyrektorami fabryk, poznał życie codzienne mieszkańców slumsów i szlaki przemytnicze, którymi wędrują podróbki lub resztki kolekcji znanych firm. Notując swoje spostrzeżenia, bezlitośnie uświadamia nam, klientom sieciówek, za co właściwie płacimy, kto na tym traci, a kto zyskuje.
________________________________________________________
Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko bardzo nudne i czasochłonne.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
szkoda że nie zaglądałam tu już dawno. Właśnie pilnie potrzebowaliśmy pracowników do szycia i udało się zatrudnić kilka szwaczek . Oczywiście że z zagranicy. Polki nie chcą pracować zwłaszcza młode , w zupełności wystarcza im 500+ A szwaczki z zagranicy pracują dobrze , sumiennie i w akordzie są dużo lepsze od naszych Pań , nie wiem dlaczego, może są mniej leniwe. Przykro tak pisać ale to prawda. średni wiek naszych szwaczek to 45+ , nie ma młodych, za parę lat nie będzie komu szyć.
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
O, to mój, ale kiedy ja najmowałam się do pracy w szwalniach (tak mi wypadało) to miałam 35+. Teraz to się dziwię, bo ja nie mam odwagi w tych samych warunkach, tak "z głupia frant" - ita - to miło znów zauważyć że nawet w moim ulubionym, "wyjeżdżonym " zawodzie ze względu na mordę nie dostanę pracy, natomiast 20latkę przyjmą natychmiast :angel::aparat: - nawet bezzz wykształcenia
Za naszych czasów to trzeba było mieć 25 lat, 25 doświadczenia w pracy zawodowej, wyższe wykształcenie, 2 języki biegle,i kiedy to miałeś to i tak było z 5- 10 osób na miejsce. Oczywiście, kiedy olało się albo ukończone studia albo to doświadczenie :)
Aparycja konieczna, moda już nie mówię

--- Ostatnio edytowane 2018-10-12 13:43:32 przez Koma ---
________________________________________________________
Nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko bardzo nudne i czasochłonne.

3 strony: < 1 2 3 >

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.