Wersja do druku

4 strony: < 1 2 3 4 >

Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Jakieś owocowe klimaty widzę , to dorzucę coś od siebie.

Było razem tak 2i1/3 takiego pojemnika jak na zdjęciu.

Byłoby dwa razy tyle ale stwierdziłem że dosyc , reszta zostaje dla ptaków.

Ręce pokłute , głowa podrapana a obskubywanie gałęzi z drobnych owoców - masakra :uoeee:

Ale smak marmolado/dżemu z rokitnika i jabłek - wyborny :mniam:
________________________________________________________

Załączone obrazy

Obrazy zostały zmienione. Kliknij przycisk 'Opublikuj' aby zapisać te zmiany!
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Tosial, winorosl masz piekna, zwlaszcza teraz gdy liscie sie czerwienia! I pewnie dalej winogrona wcinasz.
Benedek, w zyciu nie jadlam rokitnika, patrzac na zdjecie myslalam ze to glog, albo roza. Nawet nie slyszalam zeby ktos robil. Jak takie pyszne to musze sie rozejrzec i sprobowac :)
Ja w tym roku robilam morele, sama rwalam z drzewa pod wegierska granica. Rewelacyjne powidla, ale i tak wole sliwkowe, notabene tez zrobilam i jeszcze poczynilam czarna porzeczke z przeznaczeniem do herbaty.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Oj, smakowicie się zrobiło, moje klimaty...Dorzucę swoje "trzy grosze".
Ponad dwadzieścia lat temu wybudowaliśmy dom na prawie półhektarowej działce, na której moi rodzice na początku lat 60-tych założyli wieloowocowy sad. Miałam więc do dyspozycji swoje wiśnie, czereśnie, jabłka, gruszki, porzeczki w trzech kolorach, agrest, brzoskwinie i oczywiście śliwki-węgierki. Proszę nie pytać o nazwy odmian, nie wiem. Na pewno są (jeszcze) złote i szare renety, które okazały się najlepszymi jabłkami na mus.
Przez wiele lat cieszyłam się więc swoimi owocami, które do woli mogliśmy jeść świeże i które pod różnymi postaciami pakowałam w słoiki. Zarówno część owoców, jak również przetworów, lądowała później u moich przyjaciół "ze stolycy". Ilekroć nas odwiedzali, również zachwycali się smakiem i aromatem moich konfitur, dżemów, soków. Fakt, przetwory robione z własnych owoców, ze starych polskich odmian, są nieporównywalne z kupnymi. Sok z czarnych porzeczek, robiony w sokowniku ze świeżo zerwanych, w pełni dojrzałych owoców, otwarty zimą, pachnie nie tylko owocami , ale również rozgrzanymi od słońca liśćmi i gałązkami, przypomina lato i samym tym wspomnieniem rozgrzewa i dodaje sił. A powidła ze śliwek zbieranych w końcu października, gdy zaczynają zasychać na drzewach i marszczą się przy ogonku, przygotowywane są bez grama cukru... Te same śliwki suszone (w elektrycznej suszarce do grzybów, owoców i warzyw) również smakują inaczej niż kupne.
Mus jabłkowy z niektórych odmian, po miesiącu lub dwóch, traci kolor, robi się szary, nieapetyczny. Zrobiony z renet, z niewielkim dodatkiem cukru (łyżka na 1,5-2 kg jabłek), pozostaje piękny żółto-pomarańczowy, nawet dłużej niż rok.
Od kilku lat zbieram w lasach owoce bzu czarnego i robię sok. Pachnie niesamowicie i pozwala przejść łagodnie (i bardzo przyjemnie) jesienno-zimowe przeziębienia.
Mmmniaaam...
Mam też winogrona. Dwa kilkuletnie krzewy. Ciocia przywiozła sadzonki, żebyśmy posadzili, bo jej bardzo smakowały u znajomych. W tym roku było kilkanaście kilogramów owoców, zjedliśmy bez przerabiania. A sadzonki trzy lata temu też już wędrowały do zaprzyjaźnionych ogrodów.
Od kilku lat robię nalewki. Czasem wg przepisu z jakiejś książki, czasem wg rodzinnego przepisu na wiśniówkę, czasem "wg nosa", na tzw. czuja. Pierwszy raz zrobiłam właśnie wiśniówkę, kilkanaście lat temu. Stwierdziłam, że właściwie robi się to-to samo, wymaga nie tyle pracy, co cierpliwości (szczególnie przy klarowaniu i zlewaniu), a efekt jest smakowity, czyli: warto. Potem robiłam inne: brzoskwiniową, aroniową, gruszkową, malinową, jeżynową... I też mam satysfakcję, gdy ludzie zastrzegający, że nie piją mocnych alkoholi, spróbowawszy którejś mojej nalewki, robią wielkie oczy i stwierdzają:"Mmm, dooobre. Daj jeszcze". Albo gdy ktoś, zachęcony przeze mnie, sam próbuje swoich sił "w gorzelnictwie" i przekonuje się, że to wielka przyjemność, radość i satysfakcja. Nalewki mają przepiękne kolory, czasem zaskakujące (np. miętówka wcale nie wyszła mi zielona, lecz złocisto-żółta), zawsze pełne słońca, w którym dojrzewały owoce. No i się nie psują...
Polecam każdemu, kto ma swoje owoce - jedzcie świeże, smażcie dżemy, powidła, gotujcie soki, konfitury, jak Wam jeszcze zostanie, to suszcie - nie pozwólcie, by się zmarnowały. Choćby dlatego, że smaku domowych przetworów z własnych owoców nic nie jest w stanie przebić. Te owoce dojrzewają dłużej, niż te, kupowane w sklepach, zbierane są wtedy, gdy są naprawdę dojrzałe, a nie wtedy, gdy są w stanie przetrzymać transport. Wystarczy powąchać owoce w sklepie - one nie pachną. Nie zdarzyło mi się zachwycić ich zapachem tak, jak aromatem garstki świeżo zerwanych, dojrzałych jeżyn czy porzeczek.
Tak mi się w życiu porobiło, że będę sprzedawać dom, działkę, oczywiście ze wszystkim, co na niej rośnie. :bezradny:
I wiecie co? Wiem, że najbardziej będzie mi żal tych owoców właśnie. Nie domu, wygody, komfortu, lecz tych jabłek niewiadomej odmiany, zbieranych w październiku i z powodzeniem przechowywanych do stycznia (jak one zmieniają smak w miarę dojrzewania!), tych renet, śliwek-węgierek, jeżyn, czarnej porzeczki, winogron...
Ps. Niezłe "trzy grosze"...

--- Ostatnio edytowane 2017-10-22 19:20:33 przez violina64 ---
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Np. jabłonki można "przeszczepic" na nowe miejsce , albo chociaż dac jakieś info/ogłoszenie na forach ogrodniczych że się ma jakąś starą odmianę. Niech sobie ludzie wezmą i zaszczepią.
Tak aby nie zagineła bez wieści.

--- Ostatnio edytowane 2017-10-22 20:20:23 przez Benedek ---
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Oj dziewczyny smakowite te wasze wpisy :)

U nas jeszcze winogrona jeszcze wiszą, zjadamy na bieżąco bo nie ma przymrozków :)ale w tym roku było mało owoców bo wiosenne przymrozki i nawał innych prac nie pozwolił żeby zadbać o winorośle :uoeee:a z tego co było i tak będzie co nieco wina, dla nas a i na zloty winogroniarzy starczy :rotfl: Za to jabłek w tym roku nie było, troszkę gruszek, ale przetworów nie robiłam bo w piwnicy jeszcze sporo słoików stoi :yyyy:

a rokitnik u nas nie rośnie a chętnie zrobiłabym troszkę naleweczki :)

--- Ostatnio edytowane 2017-10-22 22:49:54 przez tosial ---
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Mniam mniam, a pigwówkę ktoś z Was robił? Niebo w gębie:mniam::mniam: A skoro jesteśmy przy kulinarnych sprawach - dzisiaj miałam imieninowych gości, zaserwowałam na obiad proste i bardzo smaczne danie - nazywa się "karkówka pod pierzynką z kapusty i ananasa". Przepis wycięłam z jakiegoś czasopisma, mam od paru lat ale dopiero teraz postanowiłam z niego skorzystać. Warto było, goście pochwalili:):). Zrobiłam jeszcze "kurczaka na ryżu" i "schab na marchewce". Znacie te potrawy?
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Och Violina, tak pieknie opisalas sad, owoce, to miod na moje serce. Bede slala modly, zeby Twoj sad ogrod trafil w takie kochajace rece jak Twoje, albo zebys nie musiala go sprzedawac :)
Racje masz, ze owoce ze sklepu nie pachna. Moj maz jezdzi raz w tygodniu na bazar gdzie przyjezdzaja okoliczni bauerzy i kupuje pyszne jablka i winogrona. W tym roku specjaönie pojechalam w lipcu do Polski zeby pokupowac owocow i zrobic przetwory i w przyszlYm tez pojade. Tutaj owoce drogie, a ludzie maja ogrody i nie zrywaja, drzewa owocowe wycinaja bo nie ma komu owocow posprzatac i traktuja je jako smieci. Znam osoby ktore wszystkie drzewa wycinaja na posesji bo liscie trzba sprzatac! Mam nadzieje ze to sie zmieni i zapanuje inna moda i estetyka, bo az serce boli.
Pigwowki nigdy nie pilam. Za to kiedys dostalam aroniowke na wisniowych lisciach i to bylo najpyszniejszy trunek jaki w zyciu pilam (duzego doswiadczenia nie mam, zawsze lubilam po prostu piwo) ale ta aroniowka to byla pycha, pilam po pol kieliszka przez zime, mniam.
Jaklucznik, nagotowalas rarytasow na imieniny. Podaj przepis na ten karczek w kapuscie, musial byc pyszny Ja co prawda nie lubie ananasa, ale kapuste kiszona i karczek tak, bardzo :D
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Przykro mi Violina, że musisz sprzedać działkę, może do tego nie dojdzie? Ja nie mogę odżałować starej jabłoni u moich sąsiadów, która miała ogromne, soczyste aromatyczne owoce. Planowałam zaszczepić pęd z niej i tak długo się zbierałam, aż drzewko wycięto. Odmiany nie mogę zidentyfikować
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
AsiaSu, proszę bardzo, oto przepis na kapustę pod pierzynką z kapusty i ananasa: 1,5kg karkówki, 80dkg kapusty kiszonej, 1 puszka ananasa, sól, pieprz i kolendra, smalec. (Uwaga moja: kupiłam ananasa w plastrach - puszka 530ml, karkówki miałam 1,9kg a kapusty 1kg. Oprócz kolendry i pieprzu użyłam troszkę wegety). Mięso opłukać, osuszyć, natrzeć solą i zmielonym pieprzem z kolendrą, włożyć do lodówki na co najmniej 2 godziny a najlepiej na całą noc. Obsmażyć mięso na patelni, dokładnie ze wszystkich stron, przełożyć do brytfanki lub naczynia żaroodpornego. Kapustę odcisnąć, jeśli bardzo kwaśna to trochę przepłukać, posiekać, ułożyć ją na mięsie. Plastry ananasa pokroić na mniejsze kawałki, ułożyć na kapuście, zalać sokiem z puszki. Przykryć, wstawić do piekarnika na plus minus 2 godziny i niech się dusi. Temperatury w przepisie nie podano, jeśli wierzyć mojemu piekarnikowi to było 200 stopni:):). Oczywiście trzeba sprawdzać czy sok nie wyparował - ewentualnie dolać wody. Ale u mnie nie wyparował, zostało go na dnie tak w sam raz. SMACZNEGO:):)
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Mniam, elegancki przepis na swieta :)

4 strony: < 1 2 3 4 >

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.