Wersja do druku

3 strony: < 1 2 3

Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Ja mam porównanie dwóch dziewczynek w wieku 4 lat. Obie z różnych rodzin, żeby było jasne. Do jednej rodzice "ciuciali" do drugiej mówili normalnie. I różnica jest ogromna jak się te dzieci wysławiają. Dla jednej grzejnik jest "gaga" dla drugiej gorący, jedna chce "tutku" inna chce picie, soczek. Ktoś powie, że soczek to tak samo jak "cucianie", ale w poznańskim jest to regionalna naleciałość. Tu są pyrki, firanki, domki... i to mi uświadomił jeden regionalista poznański.
Na koniec dodam, że różnica w rozwoju tych dziewczynek jest spora, na korzyść ten normalnie mówiącej.
________________________________________________________
Mój blog o zmaganiach z maszyną do szycia http://bartasde.blogspot.com/
Avatar użytkownika
Mistrzyni Krawiectwa
No tak, dzieci wręcz lubią, żeby do nich mówić normalnie i traktować w rozmowie niemal jak dorosłego.

Ale kiedy dziecko czteroletnie powie "mówisz do mnie NIEMAL jak do dorosłego" - to trochę mi ciarki przechodzą po plecach. Chodzi mi o używanie słów z polszczyzny literackiej, której to nawet i wielu dorosły nie używa. Gdyby powiedziało "mówisz do mnie PRAWIE jak do dorosłego" - to już inna historia.

Moja kuzynka mając z 4-5 lat mówiła "ale pani jest energiczna!" i tego typu nie-dziecięce "wstawki". Owszem, była /i jest/ bardzo rozgarnięta, może zbyt rozgarnięta jak na pięciolatkę - i z tego, co pamiętam, to gdy wybrała się do szkoły podstawowej, dużo wody musiało upłynąć, zanim zintegrowała się z innymi dziećmi. Albo ona zeszła do ich poziomu /bez żadnej szkody dla niej samej/, albo inne dzieci przyzwyczaiły się do niej /bez szkody dla siebie/.

Ania
________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.

http://uczeremchypl.shoper.pl/

http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/

Avatar użytkownika
Stara Gwardia
No tak, dzieci wręcz lubią, żeby do nich mówić normalnie i traktować w rozmowie niemal jak dorosłego.

Ale kiedy dziecko czteroletnie powie "mówisz do mnie NIEMAL jak do dorosłego" - to trochę mi ciarki przechodzą po plecach. Chodzi mi o używanie słów z polszczyzny literackiej, której to nawet i wielu dorosły nie używa. Gdyby powiedziało "mówisz do mnie PRAWIE jak do dorosłego" - to już inna historia.

Moja kuzynka mając z 4-5 lat mówiła "ale pani jest energiczna!" i tego typu nie-dziecięce "wstawki". Owszem, była /i jest/ bardzo rozgarnięta, może zbyt rozgarnięta jak na pięciolatkę - i z tego, co pamiętam, to gdy wybrała się do szkoły podstawowej, dużo wody musiało upłynąć, zanim zintegrowała się z innymi dziećmi. Albo ona zeszła do ich poziomu /bez żadnej szkody dla niej samej/, albo inne dzieci przyzwyczaiły się do niej /bez szkody dla siebie/.

Ania
Tak sie dzieje, kiedy dziecko wychowywane jest glownie w otoczniu doroslych.
________________________________________________________
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
No i ja myślę, że z Ernuszkiem, to jest właśnie ten problem, co u Czeremchy. W domu zauważyłam, że rozmawiamy ze sobą prawie językiem literackim. Nigdy tego wcześniej nie widziałam, dopiero zauważyłam to przy Ernuszku. On zaczął też tak mówić, bo to dla niego naturalne, ale już dla nas nie. Bo trudno naturalnym nazwać fakt, kiedy pięcioletni buch mówi, że ktoś NIE DOCENIA jego zabaw.
Avatar użytkownika
Stara Gwardia
Ja mysle, ze nie ma sie co przejmowac na zapas. JAk zacznie wiecej czasu spedzac z dziecmi, to sie przystosuje. Zresztą, lepiej ze mowi ladnie, nizby mial co drugie slowo przeklinac, bo i takie kwiatki sie zdarzają:)
________________________________________________________

3 strony: < 1 2 3

Zaloguj się aby napisać odpowiedź.