Stara Gwardia
![]() |
|
Jak nie bombka, to wąglik...Z kim ja sie zadaje ![]() ________________________________________________________
|
|
Mistrzyni Krawiectwa
![]() |
|
Aleksandro jak już skonstruujesz to opatentuj. Pięć lat ochrony (chyba), a może się przydać. Powodzenia ![]() ________________________________________________________
"Inteligencja jest jak nogi, masz za dużo to się potkniesz" Terry Pratchett |
|
Stara Gwardia
![]() |
|
Gosiu ![]() ![]() ![]() Taka jest rzeczywistośc... Trudno nie być pracocholikiem jeśli chce sie zaistniec ,byc docenionym ... ale nie można zaniedbać rodziny ani zapomnieć o samej sobie w imię dobrze spełnianych obowiązków zawodowych. Nie można bo w każej chwili,bez względu na sukcesy można stac się nikim...robakiem ![]() ________________________________________________________
|
|
Stara Gwardia
![]() |
|
"Swoją drogą trzeba mieć odwagę by wyrzucić z firmy jedyną osobę która była autorem projektu, pomysłodawcą i projektantem rozwiązań."
Nie, Kochana, to nie odwaga lecz głupota. Kora! Mam wrażenie, że będąc pracownikiem, podwładnym, nie ma sensu zostawać pracoholikiem i wypruwać sobie - przepraszam - flaki. Im więcej będziesz umiała zrobić, tym więcej będziesz dostawała do pracy. Przykład Gangreny to potwierdza. O docenieniu nie ma mowy. Doceniani są ci, którzy umieją mówić to, co przełożeni chcą usłyszeć. Odeszłam z poprzedniej pracy bo przez kilkanaście lat dokładano mi obowiązków. W innych działach przybywało pracowników, kadry cały czas były jednoosobowe. Zatrudnienie rosło, przepisy się zmieniały, obowiązków przybywało, dodatkowych prac również. W momencie, kiedy chcieli mi dodać prowadzenie archiwum dla dwóch firm (oczywiście bez żadnej podwyżki), poprosiłam grzecznie, aby przemyśleli sprawę. Wyjaśniłam mój punkt widzenia, przypomniałam "przyjaciół i znajomych królika" podsyłanych mi z problemami prawno-pracowniczymi, przypomniałam zlecane mi i wykonywane przeze mnie dodatkowe rzeczy (teraz się to nazywa projekty), za które nagrody dostawali inni... Usłyszałam, że nikomu innemu nie mogą dać tego archiwum, bo nikt tego nie zrobi dobrze, tylko ja. Cóż- ja tego nie zrobiłam wcale. Odeszłam. ![]() Podsumowując: byłam kilkanaście lat w kieracie, dwadzieścia lat oddałam jednej firmie. Wystarczy. Nigdy więcej. Prędzej, czy później zaczynamy chorować, wydajność w pracy spada, przestajemy być na każde zawołanie. Wtedy okazuje się, że wszystko, co wcześniej zrobiliśmy, nie ma żadnego znaczenia, nie mamy żadnych zasług. Moim zdaniem będąc pracownikiem nie warto poświęcać się firmie. Gorzko to wyszło, przepraszam, ale tak myślę, takie mam doświadczenia nie tylko z mojego życia. --- Ostatnio edytowane 2014-01-20 16:19:04 przez violina64 --- --- Ostatnio edytowane 2014-01-20 16:52:01 przez violina64 --- |
|
Mistrzyni Krawiectwa
![]() |
|
Violina - podpisuję się pod twoim wpisem obydwoma rękami.
Zasuwać jak wariat można - ale we własnej firmie, na "swoim". A wmawianie ludziom, że firma, w której pracują, jest dla nich jak rodzina - to zwykłe pranie mózgu. Na zasadzie - a rodzinie się przecież nie odmawiam... Ja zawsze na takie dictum powtarzam - firma nie będzie ci matką, co najwyżej - macochą... Ania ________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.
http://uczeremchypl.shoper.pl/ http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
Stara Gwardia
![]() |
|
Violina to co napisałaś- nic dodać nic ująć.Bardzo często pozwalamy się wykorzystywać ,a gdy sami potrzebujemy pomocy okazuje się, że możemy liczyć tylko na siebie. Nie jest to na szczęście normą, ale zdarza się bardzo często, nie myślę tu tylko o życiu zawodowy. Dlatego mój krąg ,,przyjaciół,, ostatnio bardzo zmalał, pozostały w nim osoby na których pomoc i rady mogę zawsze liczyć- z wzajemnością.
|
|
Krawiec-Filozof
![]() |
|
Viola, ja tak tyrałem przez ponad 25 lat, z czego większość czasu na umowę o dzieło, co oznacza, że emerytury z tego nie będzie...
Niedziele, święta, maratony po trzy dni ciurasem przy montażach... Kiedy kończył się kontrakt i np. nie było roboty akurat - nikt nawet nie wpadł na pomysł, że za poświęcenia jakaś odprawa by się należała, czy coś w tym rodzaju. Kopa w dupsko i "zadzwonimy". Niektórzy nawet dzwonili, ale ja już miałem inny kontrakt i nie podejmowałem się, później może żałowałem, ale tak jest skonstruowany los wykonawców tzw. "wolnych zawodów"... Dlatego po tych wszystkich latach porzuciłem branżę i chciałem się sam zająć sobą, płacić podatki, nie mieć długów itd... Dodatkowo przyłożyły się do tego tabuny gówniarzy nie mających pojęcia o robocie, za którą się łapią, ale za to tańszych o połowę. Teraz obserwuję odwrót od tej strategii pracodawców, bo niestety generowali zbyt duże straty, ale teraz to już musicie mnie ładnie poprosić, żebym dał się namówić... ![]() Dałem się skusić propozycją powrotu do branży od pewnej z dawna znanej firmy, bo pomyślałem, że w końcu to będzie regularny dochód, wyjdę z kłopotów i nie będę musiał się martwić, za co kupić materiały, suwaki, nici itd... No i co? Dochód niby jest, ale za to zapitol mam taki, że nie mam nawet czasu pomyśleć o szyciu... Bo teraz robię sam to, co kiedyś robiły trzy osoby! Da się? No da się... Ale może warto było o tym pomyśleć wcześniej, kiedy jeszcze mogliście za to należycie zapłacić? Zamiast wpędzać firmę w kłopoty, które ciągną się do dzisiaj... Ja sam bym wywalił na zbitą paszczę połowę dawnej załogi, bo tylko łazili z kąta w kąt i nie potrafili sobie zorganizować roboty w jakikolwiek sposób. I zawsze po nich trzeba było sprawdzić i solidnie opier....., żeby następnym razem nie puszczali takich niedoróbek. Pomagało? A gdzie tam... Klient się wkurzał i nie płacił, w związku z tym szefu nie miał kasy na wypłaty, a to powodowało, że jeszcze bardziej olewali robotę, bo nie dostali wypłat. Kiedyś jednego zapytałem: "Po ki ch.. żeś tu przylazł, skoro nie masz ochoty nic robić? Ale dniówkę będziesz chciał? A niby, k.... za co?" Lepiej by zrobili, gdyby nie przychodzili i nie knocili tej roboty, która nam jeszcze została, bo jeszcze paru stałych klientów nam zostało... Wina leży po obu stronach, choć nie przeczę - głównie po stronie pracodawcy, który najął chmarę nierobów tylko na podstawie ich przechwałek w CV. Z moimi obecnymi pracodawcami znamy się od wielu lat i oni wiedzą, że mogą polegać na mojej robocie, ale mam cały czas świadomość, że jeśli zacznę nalegać na podwyżkę - to miłość się skończy! ![]() I każda strata z powodu mojej pomyłki obciąża moje konto, tzn. potrącają mi z wypłaty. Bo materiał kosztuje, farba kosztuje, godziny drukarzy, prąd itd... Obecni tfu! za przeproszeniem - "absolwenci" tych wszystkich pseudo-uczelni nie są kompletnie gotowi do pracy, według mnie. Oni sobie wyobrażają siebie w roli gierkowskiego urzędasa, który przychodzi "do pracy", a nie pracuje faktycznie. Nie mają żadnej motywacji, żadnego wewnętrznego imperatywu do rozwoju, doskonalenia... Oni chcą się "ustawić" i odcinać kupony... Ich ambicje nie polegają na tym, żeby osiągnąć coś podwyższeniem własnej wartości, ale na wygryzaniu tych, którzy im stoją na przeszkodzie. I nie cofną się przed żadnym k.....wem, żeby to osiągnąć. Wiem - to smutne, cyniczne i żenujące, ale tak to wygląda... ________________________________________________________
Maszyna do szycia składa się z:
1. maszyny zasadniczej 2. maszynisty https://www.facebook.com/Zibiasz |
|
Mistrzyni Krawiectwa
![]() |
|
A to już świństwo... Przecież nie myli się tylko ten, kto nic nie robi...
Kiedyś - na szczęście bardzo krótko - pracowałam w firmie reklamowej, w której szef bez przerwy mendolił - tak, dla was to tylko jeden zepsuty kalendarz, jeden zepsuty breloczek, a dla mnie to konkretny pieniądz, który poszedł na straty... Niby racja, ale to powodowało tak nieznośną atmosferę w pracy, że szok... Pozytywnego szoku doznałam za to pracując w Irlandii w firmie handlowej /Boots/ obracającej dość dużymi pieniędzmi... Szokiem dla mnie było to, że po pracy odchodziło się od kasy i nie było ŻADNEGO rozliczania i zdawania pieniędzy, że w całym sklepie /12 kas!/ saldo obrotów liczyło się raz na tydzień i z taką właśnie częstotliwością dowiadywaliśmy się, czy kasy grały, czy nie. Obroty dzienne w granicach kilkunastu tysięcy euro, 12 kas - a różnice tygodniowe NA CAŁYM SKLEPIE wynosiły maksimum 300 euro niedoboru do stu paru euro nadwyżki... Pamiętam, że 30 lat temu w kioskach Ruchu przyjmowano bodajże 4 % na ubytki - w takich granicach inwentaryzacja zaliczana była jako prawidłowo rozliczona... A z drugiej strony - teraźniejsze codzienne rozliczanie kasjerek u nas z obowiązkiem dopłacenia nawet 50 groszy, o ile takie jest "manko"... No i nie wspomnę o tym, że jeśli coś się zbiło, rozlało czy przeterminowało - mówiło się "gosh!" albo inne "holly Molly!", sprzątało, wyrzucało - i już. Da się? No da, tylko... Ania ________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.
http://uczeremchypl.shoper.pl/ http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
Świeżynek
![]() |
|
Ja przepracowałam prawie 30 lat "na państwowym"...Na plus tej roboty można zaliczyć praktycznie tylko to, że można napyskować przełożonemu i nie grozi za to natychmiastowa wylotka z roboty. Natomiast co do premii, awansów, itp. - można zapomnieć. Taka jest cena walenia prawdy w oczy
![]() ![]() ![]() ![]() |
|
Mistrzyni Krawiectwa
![]() |
|
W dużych firmach, zwłaszcza międzynarodowych, o premiach i podwyżkach też możesz zapomnieć. Z reguły przełożeni tłumaczą się regulaminem zatwierdzonym gdzieś tam daleko od twojego miejsca pracy, którego to regulaminu nijak ruszyć się nie da.
I tyle. Premie w Bootsie mieliśmy mieć - od obrotów. Na korytarzu wisiała tablica z wyznaczonymi obrotami na każdy dzień tygodnia i z faktycznymi wynikami sklepu. "Najśmieszniejsze" było to, że na kasach mogliśmy sprawdzić, jaka jest wysokość obrotu. Wiele razy było tak, że kwota przekraczała założony cel. Natomiast na drugi dzień rano na tablicy pojawiała się kwota niższa niż faktyczny obrót. I zawsze były mętne tłumaczenia, że to niby obrót kas na lekach recepturowych się nie liczy, że to niby zwroty trzeba odjąć... Za każdym razem coś innego. Gdyby to było w Polsce - pracownicy by nie popuścili takich przekrętów, a firma zablokowałaby możliwość podglądu obrotów... Irlandczycy trochę szumieli i szybko odpuszczali. Ania ________________________________________________________
Arkę zbudowali amatorzy - Titanica zawodowcy.
http://uczeremchypl.shoper.pl/ http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
Zaloguj się aby napisać odpowiedź.